Magazyn Sztuki, 1996, nr 10(2), ss. 144-173.
Piotr Piotrowski
Poza starą i nową wiarą
…Inną postacią jest Zofia Kulik, artystka łącząca w swej sztuce krytykę polityczną z perspektywą feministyczną. To połączenie wydaje się bardzo ważne, chociażby z uwagi na szerszy problem pozycji kobiety w społeczeństwie polskim.
Komunistyczny reżim, zwłaszcza w swej fazie „oświeconej” tzn. w latach siedemdziesiątych, ale również w stanie wojennym, czyli w latach osiemdziesiątych, starał się maskować swą antykobiecą politykę przez powoływanie rozmaitych działań fasadowych, zgodnie zresztą z tradycją wypracowaną przez „ojców bolszewizmu”. Podobnie jak w heroicznych latach komunizmu kobiety zdawały się odgrywać istotną rolę na płaszczyźnie politycznej, kulturalnej i gospodarczej, a ich życie kształtowała rzekomo ideologia wyzwolenia i równouprawnienia, tak w Polsce język ten był również w użyciu. Fasadowość, jednakże, była charakterystyczną cechą realnego socjalizmu i z całą pewnością powoływanie na członków Biura Politycznego rozmaitych szwaczek, czy spotkania Ligii Kobiet z Pierwszym Sekretarzem, a także uroczyste obchody Dnia Kobiet, nie są w stanie przysłonić prawdziwego obrazu sytuacji kobiety w tamtych latach. Po „przełomie” natomiast, w czasie nasilającej się katolickiej reakcji, sytuacja o tyle została zmieniona, że nowi decydenci przestali maskować swój represyjny wobec kobiet stosunek.
Problem jednak jest głębszy niż tylko stosunek władz państwowych do kobiety. Jest to problem negatywnego stosunku polskiej kultury do kobiety, kultury kształtowanej bez względu czy aktualnie władzę sprawuje partia komunistyczna, liberalna, czy chłopska, przez światopogląd i instytucje katolickie.
Rozpatrując kulturę wizualną w kontekście płci można za John’em Berger’em powiedzieć, iż cechą charakteryzującą sztukę zachodnią (maskulinistyczną) jest zasada: „mężczyzna działa, kobieta się pokazuje”1 J. Berger, Ways of Seeing (Punkty Widzenia), London, Penguin Books, 1972, s. 47.. Najogólniej rzecz biorąc identyfikujące się z feminizmem artystki na Zachodzie podejmowały krytykę sztuki zachodniej (maskulinistycznej) przez upodmiotowienie kobiety i nadanie jej roli aktywnej: „kobieta pokazując się działa”. Zofia Kulik z kolei jakby odwróciła opisaną przez Bergera zasadę: „kobieta działa, mężczyzna się pokazuje”, a gest ten miał głębokie i skomplikowane motywacje psychologiczno-polityczne. Kulik pisała:
„Dlaczego nie jestem radosnym obywatelem? Młotkowano mnie, wszyscy byliśmy młotkowani. Młotkowanie to takie repetatywne wbijanie gwoździa w coś tam. A teraz wydaje mi się, że cały czas mocuję się z jakimś niewidzialnym ostrzem, które usilnie staram się odwrócić od siebie i skierować na zewnątrz – na innych? Nie łagodność mnie wypełnia, ale tłumiona chęć ataku. I jest tylko problem kierunku: do siebie, czy od siebie […]. Czy ja obrazując ‚podporządkowanie’ doceniam je i chwalę, czy wyszydzam i obalam? Akceptując ‚podporządkowanie’ jako swój problem i temat, pełna strachu, a jednocześnie pełna nienawiści wobec sytuacji, w której występuje przymus podporządkowywania się, mszczę się artystycznie chwytając za każdą broń (symboliczną i formalną) używaną przeciwko mnie”1 Z. Kulik, Na temat repetycji: in: Obecność III / Presence III, Poznań, 1992..
Jedną z tych broni, o których wspomina artystka, była dominacja mężczyzny, tu, w konkretnym kontekście politycznym – w opresyjnym społeczeństwie komunistycznym.
Zofia Kulik pokazuje duże plansze fotograficzne pod znaczącymi tytułami: Idiomy socwiecza, Msza pierwszomajowa, Strażnicy iglicy (chodzi o iglicę stalinowskiego Pałacu Kultury w Warszawie), Marsz, marsz, marsz, marsz, i inne. Ich kompozycja składa się z symetrycznie rozplanowanych pól wypełnionych postacią nagiego mężczyzny (Zbigniew Libera), której teatralne gesty również poddane są ogólnej symetrii. Mężczyzna jest wtłoczony w ogólny, bardzo rygorystycznie narzucony układ kompozycyjny, jest całkowicie wobec niego zinstrumentalizowany. Innymi słowy zostaje on podporządkowany abstrakcyjnej idei, całkowicie ubezwłasnowolniony, sprowadzony do ślepo wykonującego swą rolę narzędzia abstrakcyjnego systemu, staje się wręcz ornamentem, dekoracją ogólnej idei. Jego ciało, w żaden sposób nie przypominające muskularnych herosów, wątłe i słabe, bez oporu poddaje się swoistemu „młotkowaniu”. Można powiedzieć, że Zofia Kulik w swych pracach bierze odwet za lata poddawania się takiemu „młotkowaniu”, „podporządkowywaniu się” mającym (komunistyczną, choć nie tylko) władzę mężczyznom. Można powiedzieć więcej – artystka, odwracając płciowy schemat zależności, sprowadza problem na poziom pewnych uogólnień; oto generalny schemat „podporządkowania” polegający na ustawicznej „repetycji”.
W pracach Kulik „wiara” więc nie tyle została wyśmiana i zabsurdalizowana, jak w obrazach Gruppy, czy pokazach Luxusu; zostały w nich ujawnione i przeanalizowane mechanizmy zawłaszczania i dominacji, w dodatku o tyle istotne, gdyż wbudowane w czułe miejsce polskiej kultury, w kontekst innej „wiary”, „wiary” w naturalność opresji kobiet….